niedziela, 29 marca 2015

Rozdział 4

Biegł w stronę domu spokojnej starości. Marco obiecał mu ,że to on pójdzie w odwiedziny do dziadka, ale oczywiście, jak to on znowu umówił się na randkę, więc to on musiał to zrobić. Był zły, bo musiał sprawdzić prace swoich uczniów i nie miał czasu na pogawędki z dziadkiem. Kocha go, oczywiście, ale on ma swoje obowiązki, które musi wypełniać.
Przygładził włosy i poprawił torbę, która spadała mu z ramienia. Wszedł do budynku i podszedł do recepcji, zawsze zapominał, w której sali przebywa jego dziadek.
-Gdzie mógłbym znaleźć Alejandra Verdasa? - z uśmiechem na ustach zapytał się kobiety stojącej za ladą. Kobieta przyjrzała mu się, dobrze znał ten wzrok. Miał świadomość,że jest uważany za przystojnego. Niejedna uczennica za nim szalała. Nie narzekał, bo mu to w sumie odpowiadało. Czasami próbował związków, ale zazwyczaj kończyły się tylko przelotną i krótką znajomością. Nieraz rozmyślał nad czymś dłuższym, w końcu mial już 25 lat, to najwyższa pora na poważny związek.
Ale gdy dłużej się nad tym zastanawiał, to zaczynał rozumieć,że nie ma czasu na miłość. Musiał utrzymać siebie i brata, organizował występy w szkole i miał naprawdę dużo obowiązków. I gdzie tu znaleźć czas na dziewczyne? Wiedział,że ona potrzebuje dużo uwagi, której on raczej nie będzie mógł jej dać.
- Pokój nr.46.- odpowiedziała również z uśmiechem. Podziękował i skierował się w stronę pokoju, w którym ma spotkać się z dziadkiem.
Odwrócił głowę w stronę drzwi, szukał odpowiedniego numeru.
-40..42..45- nagle poczuł uderzenie, odwrócił głowę w przód.
-Przepraszam.-usłyszał delikatny, cichy głos. Stała przed nim zmieszana brunetka. Miała na jego oko jakieś 20 lat, no i była ładna.
Bardzo.
-To ja przepraszam.Pomóc ci? - dodał, gdy dziewczyna zaczęła zbierać leżące na ziemi leki.
-Nie, nie trzeba.-powiedziała i po chwili już jej nie widział.
Zaśmiał się pod nosem, gustował w takich cichych i niepewnych siebie dziewczynach.
A ona do tego była ładna.
Zaintrygowała go.
Jeszcze ją znajdzie.
                              ***

Usiadł przy biurku zawalonym papierami. Nienawidził bałaganu, wolał mieć wszystko dokładnie poukładane.
Na przykład życie.
Zaczął przeglądać dokumenty rozwodowe kolejnych już par. Tyle ludzi się rozwodziło, a on był tego świadkiem.
Słuchając tego, co ludzie mówią podczas rozpraw coraz bardziej uświadamiał sobie jakie szczęście jest ulotne i krótkie. Jednego dnia jest , a drugiego dnia znika.
Czasami bezpowrotnie.
Westchnął i zadzwonił po swoją asystentke, ktoś musiał wkońcu tu posprzątać. Wstał i stanął przy oknie. Po kilku minutach ciemnowłosa kobieta w białej koszuli i ołówkowej spódnicy weszła do biura Ponte. Spojrzał na nią trochę zły, na co ona rzuciła się w stronę biurka.
-Szefie, przepraszam. To się nigdy nie powtórzy.- wyjąkała zbierając papiery.
Wiedział,że wszyscy mają przed nim respekt, pasowało mu  to. Mógł poczuć jak to jest mieć nad kimś władze, a tak bardzo to lubił.
Był konfliktowym człowiekiem.
-Mam taką nadzieję, Anie.- odpowiedział spokojnie, na co ona z zaskoczoną miną spojrzała na niego.- Jeżeli to się powtórzy bez wahania cię wywale, wiesz ile lepszych chciałoby mieć twoje miejsce? Więc dobrze radzę, nie zepsuj tej swojej szansy. - w tym momencie pokazał swoją prawdziwą twarz. Przestraszona kobieta jeszcze pare razy go przeprosiła i wyszła, gdy on powiedział,że ma to zrobić.
Słuchała go.

Wrócił do czytania dokumentów. Czytał teksty pare razy, ale nie był w stanie racjonalnie ocenić sytuacji. Coś nie pozwalało mu się skupić.
A może jednak ktoś.
Przymknął oczy, a obraz rudowłosej, płaczącej dziewczyny znowu wrócił. Chciał go wymazać z pamięci. Nie chciał o niej myśleć.
Nie potrafił przestać.
I ten jej cichy, spokojny głos "Przepraszam".
Uspokój się.
Nie! Przecież to Torres, ciągle pijana dziewczyna, która uprzyksza mu życie. Tylko do tego jest zdolna! Nic w życiu nie osiągnęła.
Pomogłeś jej.
Pomógłby każdej innej osobie... każdy by tak przecież zrobił. To normalne, w niczym nie wyróżniające się zachowanie.
Kim był ten facet?
Przecież go to nie obchodzi.
Camila Torres to znienawidzona sąsiadka.
I tyle.

                               ***

-Jeszcze jedno zdjęcie! Feduś proszę!
-Autograf! Fedi tutaj!
-Federico! Federico!
Słyszał piski swoich fanek, miał już ich dość. Nie mógł spokojnie pójść na spacer, a nawet po koncercie wrócić do hotelu.Zawsze i wszędzie kręciły się koło niego te natrętne dziewczynki, które dałyby się pokroić za spędzenie z nim chociażby paru minut. Wiedział,że ma miliony fanów, wkońcu tak bardzo utalentowana osoba jak on,musi ich mieć.
Wbrew wszystkiemu brakowało mu czasów, gdy był jeszcze zwykłym chłopakiem, gdy nikt go nie znał. Był inny.
Zdecydowanie inny.
Ale to nie przypadek chciał,żeby zdobył taką sławe i zrobił ogólnoświatową karierę. On sam sobie na to zapracował. Bo gdyby nie jego nieziemski głos i uroda nikt nie zwróciłby na niego uwagi. Gdyby się poddał nic by w życiu nie osiągnął.
Jak niektórzy.
Jak Ludmiła?
Nie wszyscy zostali obdarowani głosem i ładną buźką.
Ludmiła była piękna.
-Ludmiła nie istnieje! - krzyknął uderzając pięścią w ściane - Nie dla mnie..- dodał ciszej.
Dlaczego nie może przestać o niej myśleć?
Dlaczego nie potrafi zapomnieć?
Dlaczego nie potrafi bez niej żyć?
Nie!
Ludmiła to przeszłość, przykra przeszłość.
Nie istnieje.

-Siema Feduś.- usłyszał głos swojego przyjaciela w słuchawce telefonu. Tak dawno nie rozmawiali, już nawet nie wspominając o jakim kolwiek spotkaniu.
-A witam, witam Maxiuś.- uwielbiali denerwować się nawzajem zdrobnieniami swoich imion.
Przyjaciele
-Czytałem,że za 2 dni masz koncert w Buenos Aires.- przełknął głośno ślinę, zrobiło mu się głupio, zapomniał powiadomić przyjaciela o przyjeździe do jego miasta.- Fajnie uczucie dowiadywać się o takich rzeczach z internetu, na prawdę.- usłyszał ironie w jego głosie.
- Wiesz,że nie mam czasu. Koncerty, fani i te wszystkie inne gówna.- odpowiedział znudzony. Już na samą myśl o tym robiło mu się niedobrze.
-Dobrze wiesz gdzie to mam. Gdyby nie internet i te twoje psychofaneczki ślęczące pod moim blokiem zapomniałbym ,że istniejesz.
Zdziwił się, gdzie te dziewczynki mogły znaleźć adres jego przyjaciela? A na chuj  im adres jego przyjaciela? Jak tak dalej pójdzie to zaraz bedą mu wskakiwać do łóżka. Niby takie gówniarze, a takie zdolne.
Ma dość.
-Dobra Maxi, zapomnij o tych dziewczynkach i...- nie dane było mu skończyć. Jak zawsze nerwowy pan Ponte musiał mu przeszkodzić.
-Zapomnij o tych dziewczynkach?! O nich się nie da zapomnieć! " O jezu! To przyjaciel Fedusia" - zaczął naśladować dziewczęcy głos.- "A może mi załatwisz bileciki co?" "A Fede do ciebie przyjeżdża? To może mi się na dupie podpisze"- Pasquarelli po usłyszeniu ostatniego zdania roześmiał się. Nie przepadał za swoimi fankami, ale nigdy nikomu nie udało się tak bardzo wkurzyć Maxiego,żeby takimi tekstami walił.
-A w dodatku ta moja sąsiadka... Boże, jak ja jej nienawidzę. Wiesz jaka ona jest upierdliwa? Imprezowiczka się znalazła. Jak nie nachlana to naćpana.- odparł oburzony.
-Podoba ci się.- stwierdził Federico, po chwili usłyszał pytający jęk Ponte.- Człowieku, z moich fanek tak z dupy zmieniłeś temat na jakąś dziewczynę. Ona cię kręci, jestem pewny.
-Zamknij się.
- Jak ogarniesz swojego wewnętrznego sztywniaka to może poderwiesz. Z resztą planuję u ciebie nocować, więc mnie z nią zapoznasz.- odparł pewnie i zaczął się śmiać. Uwielbiał irytować swojego przyjaciela, a już wiedział,że uczucia ,które jego przyjaciel żywił do tej dziewczyny są jego tematem tabu. Wykorzysta to, napewno.
-Żartujesz sobie ze mnie?
-Do zobaczenia, Maxiu.
Jego przyjazd dużo zmieni.
I nie tylko dla niego samego.

Witam was, po dość długiej przerwie. Niestety szkoła zniszczyła moje marzenia o systematycznym pisaniu. Ale no cóż zrobić?
Już niedługo wielkanoc, więc będę mieć troche czasu na napisanie czegoś.
A tak odjeżdzając od tematu. Wydaję mi się,że do świąt nie będę miała okazji opublikować na blogu żadnego posta, więc już dzisiaj chciałabym wam złożyć życzenia.
Więc tak, życzę Wam pogodnych, wesołych świąt w towarzystwie najbliższych. Żeby każdy z was miał okazję odpocząć od szkoły, ciągłej nauki i testów. A blogerkom życzę weny, której brak jest jedną z największych przeszkód do pisania bloga.
Więc jeszcze raz, życzę wszystkim wszystkiego najlepszego!

No to do następnego ❤
Suzann

3 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Dotarłam, w końcu <3
      Przepraszam, że tak późno <3

      Pierwszy jest Leon? Chyba tak !
      A więc on i Marco są braćmi, pierwszy raz chyba widze takie połączenie, więc brawo za orginalność ^^
      W każdym razie od razu widać, który z braci jest tym rozsądnym, a który jest tym nieodpowiedzialnym bucem przewierającym w dziewczynach jak w skarbetkach.
      Czy tą dziewczyną była Vilu?
      Chyba tak, w każdym razie w nexcie się pewnie dowiem :)

      Pan Maximiliano Ponte człowiek biznesy xd tak mi się skojarzył xd
      Niby nie lubi swojej sąsiadki, ale coś go jednak do niej ciągnie <3

      No i Fede :(
      Jego postać wydaje mi się strasznie chłodna i oschła. Ludmila wyrządziła mu wielką krzywde, mimo wszystko widać, że chłopak nadal ją kocha <3
      Mam nadzieje, że gdy Fede wróci do Argentyny to jego stosunki z Lu poprawią się i będzie między nimi dobrze <3

      Czekam na rozdział, ponieważ ten był cudowny <3

      Najbardziej chyba czekam na Federa w Argentynie XD I spotkanie Fedemily, ponieważ moim zdaniem może być ostro XD

      Pozdrawiam Ola <3

      Usuń